poniedziałek, 13 października 2014

ROZDZIAŁ 1

14.10.2012

Z perspektywy Nataszy
Jak co dzień wstałam o 6 rano, żeby iść pobiegać. Robię tak już od paru lat. Zawsze trwa to około godziny, pomaga mi się wyluzować przed całym dniem na uczelni.
Po 7 wróciłam do domu, wzięłam szybki prysznic i zjadłam śniadanie. Była ósma więc czas żebym poszła na uczelnię. Zajęcia miałam dopiero za godzinę jednak musiałam autobusem przedrzeć się przez całe miasto, żeby tam dotrzeć.
Jak zwykle ledwo zdążyłam. Wszyscy moi znajomi przyzwyczaili się do tego, że zawsze przychodzę ostatnia, ale to nie moja wina że tylko tam udało mi się znaleźć jakieś nie drogie mieszkanie. Byłam na pierwszym roku studiów fotograficznych razem z moją przyjaciółką Karoliną. Gdy weszłam do środka ona już na mnie czekała.
-Znowu się spóźniłaś Nat!
-Oj no wiesz jak to u mnie jest, godzina jazdy autobusem. A to nie ja układam ten durny rozkład jazdy.
-No wiem, wiem. Dobra choć już, bo jeszcze nas ze studiów na pierwszym roku wywalą haha.
Zajęcia mijały mi dzisiaj strasznie wolno. Może to dla tego że był piątek i siedziałam na uczelni do 16.00. Po zajęciach poszłam na szybkie zakupy, gdyż uświadomiłam sobie że nie mam nic na obiadokolację. W domu byłam przed 18, więc szybko przygotowałam sobie kanapki i poszłam przejrzeć notatki z dzisiaj. Było tego sporo i stwierdziłam, że połowę przeglądnę teraz a resztę w niedziele. Jutro natomiast jadę z moją Karolinką do Bełchatowa na mecz siatkówki. Ukochana Skra będzie podejmować Asseco Resovię Rzeszów i po prostu nie możemy przepuścić tego meczu.
Była dopiero 20.00 i chciałam obejrzeć jakiś film, ale niestety zmęczenie wygrało i stwierdziłam że umyję się i pójdę spać. Jutro w końcu ważny mecz.

Z perspektywy Karoliny
Natasza jak zwykle spóźniła się na uczelnię i znowu musiałyśmy świecić oczkami przed profesorem. Na szczęście miał dzisiaj dobry dzień i nie miałyśmy problemów. Siedziałyśmy na uczelni do 16.00, ale co robisz, nic nie zrobisz. Po zajęciach właściwie nie miałam już kontaktu z Nataszą, bo szybko się pożegnała i pobiegła na autobus, a ja poszłam do domu.

Z perspektywy Andrzeja

Jak zwykle dzień przed meczem mieliśmy poranny trening później analiza przeciwnika obiad i... znowu trening. W sumie bardzo monotonne ale ja lubię tą monotonię, przynajmniej wiem co kiedy i jak haha. Po popołudniowym treningu, trener powiedział że mamy wolne i możemy wyjść na miasto, wyluzować się, ale podkreślił żebyśmy alkohol tym razem zostawili w spokoju. My jako iż jesteśmy grzecznymi chłopcami posłuchaliśmy trenera i wyjście na miasto wyglądało tak, że nigdzie nie poszliśmy tylko wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Tak, dokładnie, mieszkaliśmy w hotelu przy hali, mimo iż mecz mieliśmy na miejscu i większość chłopaków mieszka w Bełchatowie. Takie niestety wymogi trenera. Około 21 spotkaliśmy się w większości w pokoju moim i Kłosika i urządziliśmy sobie partyjkę w pokera.

Z perspektywy Karola
Rozruch, śniadanie, trening, analiza przeciwnika, obiad, trening. Tak wyglądał dzisiejszy dzień. Wieczorem mieliśmy iść na miasto jednak trener zabronił pić jakikolwiek alkohol więc stwierdziliśmy że nie ma to sensu. Pograliśmy sobie za to w pokera i oczywiście wygrałem. O 23 wszyscy rozeszli się do pokoi, ponieważ... jutro mecz!

----------------------------
A więc mamy jedynkę. Krótko i trochę mi nie wyszło ale jest :) mam nadzieję że wam się spodoba.
PS. Komentujcie będę wdzięczna :*

1 komentarz: