wtorek, 14 października 2014

ROZDZIAŁ 2

15.10.2012

Z perspektywy Nataszy
Dzisiaj odpuściłam bieganie. Stwierdziłam że muszę się wyspać, w końcu miałyśmy jechać z Karoliną na mecz.
Wstałam około 9.00, poranna toaleta, śniadanie i o 11.00 byłam już gotowa do wyjścia. Umówiłyśmy się, że Karolinka przyjedzie po mnie ok. 12.00, więc miałam jeszcze trochę czasu. Upewniłam się czy wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i oczywiście "barwy" ukochanej Skry.
Przyjaciółka jak zawsze punktualna, czekała już na mnie przed blokiem. Dobrze że rodzice kupili jej samochód, bo inaczej byłby problem żeby dostać się do Bełchatowa.
Na miejsce dotarłyśmy dopiero przed 14.00, bo po drodze był jakiś wypadek, na szczęście nie śmiertelny. Niedaleko hali mieszka moja ciocia, więc za każdym razem gdy był jakiś mecz zatrzymywałyśmy się u niej na jedną noc.
-Twoja ciocia jest naprawdę świetną osobą, po raz kolejny nas nocuje i w dodatku jeszcze nam gotuje. -powiedziała Karolina jak weszłyśmy do domu i przywitałyśmy się.
-A no widzisz, bo w mojej rodzinie wszyscy są tacy pomocni i uczynni.
-Hahahahaha. -obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a ciocia patrzyła się na nas co najmniej tak, jak byśmy były niedorozwinięte emocjonalnie.
-No już uspokójcie się i siadać do stołu, zaraz podam obiad.
Niestety z moją ciocią nie można było dyskutować w kwestii jedzenie.
Po obiedzie poszłyśmy przejść się po Bełchatowie, bardzo lubiłyśmy to miasto. Przechodziłyśmy akurat koło hali kiedy wpadł na mnie jakiś wielkolud.
-Ej uważaj!!- zaczęłam się drzeć.
-Jejku przepraszam, nic Ci nie jest? -zapytał wysoki brunet.
-Nie, ale mógłbyś czasami się rozejrzeć, na tym świecie są też ludzie którzy mają zaledwie 160 cm wzrostu, a nie 2 metry.
-No tak wiem, przepraszam jeszcze raz, naprawdę nie chciałem na Cb wpaść. Sorry ale muszę już iść na trening. Cześć.
-Spadaj-pomyślałam i wtedy Karolina powiedziała mi z kim ja właściwie rozmawiałam.
-Ej Nat przecież to był Andrzej... Andrzej Wrona!
-Haha o boże właśnie wydarłam się na najpiękniejszego z pięknych.
-Zapomniałaś dodać "mojego przyszłego męża" hahaha
-Oj szczegóły haha
-Dobra wracajmy już bo jest 18.00 a za dwie godzinki meczyk.
W domu przebrałyśmy się w nasze "barwy" klubowe i wyszłyśmy. Na halę weszłyśmy godzinę przed meczem więc spokojnie obejrzałyśmy rozgrzewkę siatkarzy.
Praktycznie przez cały mecz byłam nie obecna, Karolina coś do mnie mówiła a ja tylko przytakiwałam, bo moje myśli krążyły wokół wysokiego bruneta, który wpadł na mnie dzisiaj. Siedziałyśmy blisko kwadratu dla rezerwowych, więc ciągle również patrzyłam się na niego bo niestety... a może stety, nie grał dzisiaj prawie wcale. W pewnym momencie obrócił się, spojrzał na mnie i się uśmiechnął co też wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Mecz skończył się wygraną Skry 3-1 ale nie wiele pamiętam z tego meczu... właściwie nic poza tym czarującym uśmiechem Andrzeja. Po meczu chciałam podejść i poprosić o autograf ale niestety gdzieś zniknął więc poszłyśmy po autografy do innych zawodników. Z hali wyszłyśmy właściwie jako ostatnie, stałyśmy chwilę przed "Energią" i wtedy go zobaczyłam. Stał oparty o drzewo. Nagle zauważyłyśmy że idzie w naszą stronę.
-Cześć, słuchaj widziałem Cię na meczu i stwierdziłem, że poczekam na Ciebie tutaj bo chciałem Cię jeszcze raz przeprosić.
-Hej, ale nie musisz mnie znowu przepraszać, przecież nic się nie stało.
-No niby nie, ale mogło.
-No tak, ale powtarzam nic się nie stało więc już mnie nie przepraszaj, nie lubię nadmiernej uprzejmości.
-Okey, okey wyluzuj chciałem być miły.
-No dobrze, coś jeszcze czy możemy już iść?
-Właściwie... znam świetną kawiarnię otwartą 24 h może pójdziesz ze mną teraz na kawę?
-Hmm czemu nie, wyjeżdżamy dopiero jutro więc... zgoda idziemy.
-To w takim razie ja was zostawiam, cześć- powiedziała Karolina.
Kawiarnia była tuż za rogiem. Mała, przytulna kawiarnia, w której byliśmy sami.
-Jejku nie wierzę, siedzę w kawiarni sam, na sam z Andrzejem Wroną haha, właśnie spełniłeś moje marzenie.
-Lubię spełniać marzenia innych. :)
Rozmawialiśmy tak do północy, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, nie zastanawialiśmy się nad tym. Było nam dobrze tak razem, ale niestety musiałam już iść do domu. Wronka stwierdził, że mnie odprowadzi. W sumie bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Kiedy przyszliśmy pod dom mojej cioci było mi smutno, iż muszę się pożegnać z nim. Wymieniliśmy się numerami i każdy poszedł w swoją stronę.

Z perspektywy Karoliny
Przyjechałam po Nataszę o 12.00, o dziwo zeszła zaraz po moim telefonie. Na miejsce dojechałyśmy po dwóch godzinach, ciocia Nat znowu nas przenocowała. Zjadłyśmy u niej obiadek i poszłyśmy na miasto. Oczywiście nie mogło to być zwykłe wyjście. Na Nataszę wpadł przypadkiem siatkarz Andrzej Wrona. "Przypadkiem" było również to że w trakcie jazdy do Bełchatowa ciągle o nim mówiła, jaki on jest piękny, wysportowany i w ogóle. Oczywiście jak to ona nie zauważyła na kogo się darła haha. Kiedy jej to powiedziałam trochę się zdziwiła, ale nie przejęła się tym. Na meczu oczywiście gadałam, gadałam i gadałam do niej, ale na końcu się dowiedziałam że wcale mnie nie słuchała. Po tym jak patrzyła się na Andrzeja domyśliłam się, że to o nim myślała. Wychodząc z hali miałam nadzieję że pójdziemy prosto do domu, ale podszedł do nas pan W. Rozmawiali z Nataszą, a na koniec stwierdzili że pójdą na kawę. Ja poszłam do domu, wiedziałam że ona szybko nie wróci, ale nie pomyślałam że może wrócić po północy. Siedziałam sobie sama, bo ciocia poszła już spać i rozmyślałam dla czego ona jest taką cholerną szczęściarą...

Z perspektywy Andrzeja
Szedłem na trening przed meczem z Asseco kiedy wpadłem na jakąś dziewczynę. Zrobiło mi się strasznie głupio, a ona w dodatku zaczęła na mnie krzyczeć. Gdy na nią spojrzałem od razu mnie zauroczyła. Miała takie piękne niebieskie oczy i ciemne blond włosy. Niestety śpieszyło mi się więc poszedłem na trening z nadzieją że kiedyś ją jeszcze spotkam.
No i udało się mecz wygrany, a ja znowu zobaczyłem tą dziewczynę. Siedziała tuż za kwadratem dla rezerwowych, więc mogłem dyskretnie na nią spoglądać co jakiś czas z racji tego że stałem tam przez cały mecz. Postanowiłem że po meczu szybko się przebiorę i poczekam na nią przed halą z nadzieją iż uda mi sie "wyłowić" ją z tłumu. Zadanie okazało się prostsze niż wcześniej myślałem, ponieważ wyszła razem ze swoją przyjaciółką 10 minut później niż inni haha. Od razu podszedłem do niej, jeszcze raz ją przeprosiłem. Chwilę porozmawialiśmy i zaprosiłem ją na kawę. Byłem bardzo szczęśliwy kiedy się zgodziła.
W kawiarni bardzo miło nam się rozmawiało, dowiedziałem się w końcu jak ta piękna dziewczyna ma na imię. Po północy odprowadziłem Nataszę do domu, wymieniliśmy się numerami telefonów i wróciłem do hotelu. Oczywiście od razu Karol zaczął się wypytywać o wszystko, ale stwierdziłem, że nic mu nie powiem na razie.

--------------------------
No i jest kolejny rozdział. Historia powoli się rozkręca i mam nadzieję że się spodoba.
Pamiętajcie o komentowaniu! :D A dzisiaj mecz Polska-Szkocja może to nie związane z siatkówką ale od soboty coraz bardziej wierzę w naszych "kopaczy".

3 komentarze:

  1. Dość ciekawie się zaczyna chętnie poczytam co będzie dalej. Jeśli to nie problem to informuj mnie na: http://warto-zyc-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń