sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 10

Z punktu widzenia Karoliny
Na zewnątrz było zimno, ale nie ma się czemu dziwić, w końcu połowa listopada już jest.
-Karol, posłu...
-Nie, czekaj ja pierwszy-wtrącił.
-No dobrze.
-Wiesz, widzimy się po raz drugi dopiero. Pierwsze spotkanie skończyło się tak, jak się skończyło, ale no cóż życie. Od tamtego czasu dużo myślałem o tobie, o mnie... o nas...
-Proszę cię, do rzeczy.
-No... Chyba się zakochałem... w tobie.
-Karol... przykro mi, ale ja mam chłopaka...bardzo go kocham...tamto było tylko...po prostu za dużo wypiłam.
-Rozumiem, nie potrzebnie zawracałem Ci głowę, przepraszam.
-Nie przepraszaj, nie masz za co -uśmiechnęłam się do niego.
-Dobrze, ale pamiętaj... Gdyby coś się stało... Miałabyś jakiś problem, możesz na mnie liczyć.
-Będę pamiętać.

Z punktu widzenia Karola
-Karol, posłu...-przerwałem jej.-Nie, czekaj ja pierwszy-wtrąciłem
-No dobrze.
-Wiesz, widzimy się po raz drugi dopiero. Pierwsze spotkanie skończyło się tak, jak się skończyło, ale no cóż życie. Od tamtego czasu dużo myślałem o tobie, o mnie... o nas...
-Proszę cię, do rzeczy.
-No... Chyba się zakochałem... w tobie.
-Karol... przykro mi, ale ja mam chłopaka...bardzo go kocham...tamto było tylko...po prostu za dużo wypiłam.
-Rozumiem, nie potrzebnie zawracałem Ci głowę, przepraszam.- poczułem że coś we mnie pękło. Zrobiło mi się strasznie smutno.
-Nie przepraszaj, nie masz za co -uśmiechnęła się do mnie. Ja jednak nie potrafiłem tego odwzajemnić.
-Dobrze, ale pamiętaj... Gdyby coś się stało... Miałabyś jakiś problem, możesz na mnie liczyć.- powiedziałem.
-Będę pamiętać.
Wróciliśmy do szpitala. Karolina oznajmiła że niestety musi już się zbierać. Nie wiem czy naprawdę musiała czy tylko nie chciała przebywać w moim towarzystwie. Tego jednak nigdy się nie dowiem. Ja zostałem jeszcze z Nataszą i Andrzejem. Rozmawialiśmy dość długo, ale na szczęście nikt nie poruszył tematu mnie i Karoliny.

Z punktu widzenia Andrzeja
Gdy Karol i Karolina wyszli mogliśmy choć przez chwile pobyć sami z moją Nataszką. Usiadłem obok niej na łóżku, objąłem ramieniem i mocno przytuliłem.
-Swoją drogą nieźle to sobie wykombinowali.- powiedziałem
-Są pomysłowi.
-Odkąd pamiętam zawsze tacy byli. Co prawda nie zawsze wychodziło to na dobre haha. Pamiętam jak raz Zati z Facu nastraszyli Muzaja. Do dziś biedak boi się wchodzić sam do pomieszczenia w którym jest ciemno hahaha.
-Biedny Maciuś.- zrobiła smutną minkę.
-Ej! Bo będę zazdrosny!
-O to mi chodziło kochanie.- puściła oczko do mnie.
-Wiesz że dzisiaj jest ostatni dzień?- zapytałem
-Ostatni dzień czego?
-Starego życia. Od jutra zaczynasz leczenie i nowe życie.
-I uwierz jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa! Bo w tym nowym życiu będzie miejsce tylko dla ciebie.- pocałowała mnie.
W tym momencie wrócili nasi przyjaciele.

————–————————
Cześć! Przepraszam że tak krótko. Brak weny :(
Jest mi przykro że się nie udzielacie w komentarzach i pragnę podziękować tym które komentują, dziękuje! :* do następnego 

1 komentarz:

  1. No to dobrze, że ma na kogo liczyć. Rozdział super. Chłopaki są pomysłowi nie ma bata.

    OdpowiedzUsuń