Bardzo was przepraszam za moją nieobecność spowodowaną różnymi czynnikami. Planuje w najbliższym czasie coś tutaj dodać, mam nadzieje że nadal ktoś tu zagląda! Do usłyszenia.
Wronkaa :*
Bardzo was przepraszam za moją nieobecność spowodowaną różnymi czynnikami. Planuje w najbliższym czasie coś tutaj dodać, mam nadzieje że nadal ktoś tu zagląda! Do usłyszenia.
Wronkaa :*
Z punktu widzenia Karola
-Dzień dobry wszystkim- powiedziałem i wtedy ją zauważyłem. Siedziała na krzesełku i patrzyła się na mnie.
-No cześć Karol, a tak w ogóle to co ty tu robisz?- zapytała Natasza.
-No przyjechałem odwiedzić dziewczynę mojego przyjaciela, co nie można?
-Można, pewnie że można.- zaczęliśmy się śmiać.
Rodzice Nataszy stwierdzili że pójdą już bo nie chcą jak oni to powiedzieli "stresować młodych podczas rozmowy". Oczywiście Natasza i Andrzej nalegali żeby zostali, ale oni nie chcieli ich słuchać. W sumie było mi to na rękę. Nie zbyt lubiłem towarzystwo starszych osób.
Gdy wyszli poprosiłem Andrzeja żebyśmy wyszli na chwile na korytarz.
-Stary, czemu mi nie powiedzialeś że ona tu jest?
-Hmm bo stwierdziłem że musisz z nią porozmawiać. W końcu sam mi ostatnio powiedziałeś że zawróciła Ci w głowie haha.
-Oj no tak, masz racje ale nie tak z zaskoczenia. Ja muszę to najpierw przemyśleć a nie od razu z grubej rury "cześć, podobasz mi się i nie chcę żeby tamto to był tylko jednorazowy wybryk".
-No fakt masz rację. Sory Kłosik.
-Wsadź se w dupę to Tw sory.
W tym samym czasie rozmowa Nataszy z Karoliną
-Ty wiedziałaś że on tu przyjedzie?!
-Nie no skąd, jak bym wiedziałam to bym Ci powiedziała.
-No ja myślę.
-Ale w sumie teraz to możecie sobie wszystko wyjaśnić.
-Wymyśliła... Co mam mu niby powiedzieć? "Przepraszam, że wtedy uciekłam ale mam chłopaka i nie chcę go stracić. Zapomnijmy o tym."? Przecież to bez sensu.
-No ale taka jest prawda co nie?
-Tak, taka jest prawda!
-Dobra cicho bo wracają.
Z punktu widzenia Karola c.d
Usiadłem koło Karoliny. Nie wiem czemu ale nawet nie zastanawiałem się nad tym. Nogi same mnie poniosły na to krzesło.
-Tak naprawdę przyjechałem tu bo muszę wam coś powiedzieć.- zacząłem rozmowę.
-To może ja wyjde i nie będę przeszkadzać.- powiedziała Karolina.
-Nie, zostań to żadna tajemnica.
-No okey.
-Mów już o co chodzi.
-Spokojnie Natasza. No więc jak dowiedzieliśmy się w drużynie że dziewczyna naszego ptaszka potrzebuje natychmiastowej pomocy, przeszczepu postanowiliśmy wszyscy udać się na badania. Pomyśleliśmy że to może pomóc nie tylko tobie ale również komuś innemu, obcemu, który również będzie jej potrzebował. Ale wróćmy do sedna. Przebadaliśmy się i okazało się że...mogę być dawcą. Tak, to ja jestem tym 26 letnim mężczyzną o którym mówił wam dzisiaj lekarz.-miny wszystkich moich towarzyszy były bezcenne. Totalna radość z nutką zdziwienia. Myślę że to idealne określenie.
-Boże Karol dziękuje, nawet nie wiesz jak się cieszę. Pewnie gdyby nie ta wasza akcja w klubie nadal czekałabym na dawce.
-Nie musisz dziękować. Skrzaty pomaganie mają we krwi haha.
-No tak zapomniałam.
-Ale przyjacielu mój kochany czemu nic mi nie powiedziałeś?- zapytał Andrzej.
-Bo nie chciałem robić wam nadziei. Gdyby się nie udało żyli byście w nieświadomości że taka akcja miała miejsce.
-Rozumiem, rozumiem.
-Tak czy inaczej jeszcze raz dziękuje.
-Nie ma za co.
Andrzej cały czas dawał mi "niezauważalne" przez Natasze i Karoline znaki żebym do niej zagadał ale ja po prostu nie miałem odwagi...
Z punktu widzenia Andrzeja
Mina Karola gdy wszedł na salę była mega śmieszna. Nawet nie wiem jak mam ją opisać, ale to nie ważne. Rodzice Nataszki stwierdzili że nie będą przeszkadzać nam w rozmowie. Oczywiście chcieliśmy żeby zostali, ale byli uparci a siłą nic się nie zdziała. Po chwili Karol poprosił żebyśmy wyszli bo chce pogadać.
-Stary, czemu mi nie powiedzialeś że ona tu jest?
-Hmm bo stwierdziłem że musisz z nią porozmawiać. W końcu sam mi ostatnio powiedziałeś że zawróciła Ci w głowie haha.
-Oj no tak, masz racje ale nie tak z zaskoczenia. Ja muszę to najpierw przemyśleć a nie od razu z grubej rury "cześć, podobasz mi się i nie chcę żeby tamto to był tylko jednorazowy wybryk".
-No fakt masz rację. Sory Kłosik.
-Wsadź se w dupę to Tw sory.
Gdy weszliśmy z powrotem na sale Karol usiadł obok Karoliny. Myślałem że ma zamiar działać, ale on zaczął zupełnie z innej beczki:
-Tak naprawdę przyjechałem tu bo muszę wam coś powiedzieć.
-To może ja wyjde i nie będę przeszkadzać.- powiedziała Karolina.
-Nie, zostań to żadna tajemnica.
-No okey.
-Mów już o co chodzi.
-Spokojnie Natasza. No więc jak dowiedzieliśmy się w drużynie że dziewczyna naszego ptaszka potrzebuje natychmiastowej pomocy, przeszczepu postanowiliśmy wszyscy udać się na badania. Pomyśleliśmy że to może pomóc nie tylko tobie ale również komuś innemu, obcemu, który również będzie jej potrzebował. Ale wróćmy do sedna. Przebadaliśmy się i okazało się że...mogę być dawcą. Tak, to ja jestem tym 26 letnim mężczyzną o którym mówił wam dzisiaj lekarz.- wszyscy byliśmy w szoku gdy to powiedział.
-Boże Karol dziękuje, nawet nie wiesz jak się cieszę. Pewnie gdyby nie ta wasza akcja w klubie nadal czekałabym na dawce.
-Nie musisz dziękować. Skrzaty pomaganie mają we krwi haha.
-No tak zapomniałam.
-Ale przyjacielu mój kochany czemu nic mi nie powiedziałeś?- zapytałem
-Bo nie chciałem robić wam nadziei. Gdyby się nie udało żyli byście w nieświadomości że taka akcja miała miejsce.
-Rozumiem, rozumiem.
-Tak czy inaczej jeszcze raz dziękuje.
-Nie ma za co.
Dawałem cały czas Karolowi znaki żeby w końcu zagadał do Karoliny gdy już skończyliśmy tą poważną rozmowę. On jednak nie reagował, najprawdopodobniej się zwyczajnie bał.
Z punktu widzenia Karoliny
Gdy zobaczyłam go w drzwiach strasznie się zdziwiłam. Nie myślałam nigdy że moje kolejne spotkanie z nim będzie w takich okolicznościach. Gdy wyszli na korytarz zapytałam Natasze:
-Ty wiedziałaś że on tu przyjedzie?!- na mojej twarzy malował się smutek.
-Nie no skąd, jak bym wiedziałam to bym Ci powiedziała.
-No ja myślę.
-Ale w sumie teraz to możecie sobie wszystko wyjaśnić.
-Wymyśliła... Co mam mu niby powiedzieć? "Przepraszam, że wtedy uciekłam ale mam chłopaka i nie chcę go stracić. Zapomnijmy o tym."? Przecież to bez sensu.
-No ale taka jest prawda co nie?
-Tak, taka jest prawda!
-Dobra cicho bo wracają.
Nie mam pojęcia czemu ale Karol usiadł obok mnie. Szczerze to czułam się trochę nie zręcznie. Siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy, ale nagle Karol zwrócił się do mnie:
-Karolina, możemy pogadać?- zapytał.
-Hmm w sumie przydałoby się. Nie będziecie nam mieli za złe jak na chwilę wyjziemy prawda?- powidziałam do Andrzeja i Nataszy. Oni tylko się usmiechnęli, a my wyszliśmy na zewnątrz.
————————————
Następny rozdział :) mam nadzieje że się spodoba :*
P.S. Przepraszam że dopiero teraz dodałam :/
Trzy dni później
Z punktu widzenia Nataszy
W ciągu ostatnich trzech dni miałam chyba z tysiąc badań. Nie mam pojęcia jednak jakich. Codziennie przychodzi do mnie Karolinka i rodzice. Niestety Andrzej przyjechał dopiero dzisiaj bo trener nie chciał dać mu wolnego. Bardzo mi go brakowało przez te parę dni.
Moi rodzice i Karolina zostali juz przebadani i niestety nikt z nich nie może być dawcą szpiku dla mnie. Wszyscy mieliśmy nadzieję że Andrzej będzie mógł nim być. Czekaliśmy na wyniki ponieważ dzisiaj go badano. Widziałam w oczach moich rodziców i Karoliny nadzieję, mieli nadzieję że dawca siedzi obok nich.
Było koło 14 siedziałam sama z moim chłopakiem, bo rodzice pojechali do mojego mieszkania odpocząć. Karolina natomiast była na uczelni.
-Wiesz co myszko, mam przeczucie że za rok o tej samej porze będziemy leżeć na kanapie i cieszyć się z życia, śmiać, żartować.- powiedział w pewnym momencie Andrzej. Chyba chciał odwrócić moje myśli od chwili obecnej. Problem jednak polegał na tym że nie potrafię żyć marzeniami, przejmuje się tym co jest tu i teraz.
-Tak czujesz? A wiesz że rok ma 365 dni i każdego dnia mogę umrzeć?- poczułam że coś mokrego spływa mi po policzku.
-Nie płacz Natasza, ja chciałem tylko żebyś w końcu zaczęła myśleć pozytywnie.- przytulił mnie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i poczułam jak bije mu serce. Biło powoli i spokojnie. Mógłby mi oddać trochę tego spokoju- pomyślałam.
Do sali wszedł lekarz:
-Mam dobre wieści, znalazł się dawca.- oznajmił. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.-Jest nim 26 letni mężczyzna, mieszka w Bełchatowie. Jako dawca zgłosił się dopiero 2 dni temu więc ma pani dużo szczęścia.
-A możemy wiedzieć jak się nazywa?- zapytałam
-No niestety nie, nie chciał żebyśmy zdradzili jego tożsamość.
-No cóż, trudno.
-Yyy od jutra zaczniemy podawać pani chemię. Niestety będzie pani musiała przebywać w izolatce.
-Czyli nie będziemy mogli się widywać.- zapytał Andrzej.
-Tylko przez szybę, przykro mi ale takie są procedury.
-Rozumiemy.- lekarz wyszedł.
-Widzisz, mówiłem że za rok będziemy siedzieć na kanapie haha.
-Wiesz, zaczynam coraz bardziej w to wierzyć.
Z punktu widzenia Andrzeja
Przyjechałem do Nataszy dopiero po trzech dniach. No ale cóż, z trenerem się nie wygra. Lekarze od razu poprosili mnie na badania.
Później cały dzień siedziałem z Nataszą. Rozmawialiśmy, w pewnym momencie stwierdziłem:
-Wiesz co myszko, mam przeczucie że za rok o tej samej porze będziemy leżeć na kanapie i cieszyć się z życia, śmiać, żartować.
-Tak czujesz? A wiesz że rok ma 365 dni i każdego dnia mogę umrzeć?- miałem ochotę zacząć krzyczeć na nią żeby przestała mówić takie rzeczy, ale opanowałem się. Przecież to by nic nie pomogło, mogło by tylko wszystko pogorszyć. Poza tym zobaczyłem że po jej policzku popłynęły łzy.
-Nie płacz Natasza, ja chciałem tylko żebyś w końcu zaczęła myśleć pozytywnie.- przytuliłem ją.
Ona położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Była taka delikatna, bezbronna.
Nagle do sali wszedł lekarz. Wyglądał na zadowolonego:
-Mam dobre wieści, znalazł się dawca.- oznajmił. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.-Jest nim 26 letni mężczyzna, mieszka w Bełchatowie. Jako dawca zgłosił się dopiero 2 dni temu więc ma pani dużo szczęścia.- zwrócił się do Nataszy.
-A możemy wiedzieć jak się nazywa?- zapytała.
-No niestety nie, nie chciał żebyśmy zdradzili jego tożsamość.
-No cóż, trudno.
-Yyy od jutra zaczniemy podawać pani chemię. Niestety będzie pani musiała przebywać w izolatce.- mówił do mojej dziewczyny.
-Czyli nie będziemy mogli się widywać.- zapytałem
-Tylko przez szybę, przykro mi ale takie są procedury.
-Rozumiemy.- lekarz wyszedł.
-Widzisz, mówiłem że za rok będziemy siedzieć na kanapie haha.- powiedziałem
-Wiesz, zaczynam coraz bardziej w to wierzyć.
Po jakimś czasie przyjechali rodzice Nataszki. Oczywiście od razu oznajmiła im dobrą wiadomość.
-Mamo, tato, mam jeszcze jedną informacje.- powiedziała, a ja domyśliłem się że chce powiedzieć rodzicom o nas.
-Co się stało?- zapytała jej mama a na twarzy widać było niepokój.
-A czy coś się musiało stać? Chciałam wam tylko powiedzieć, że Andrzej nie jest moim przyjacielem... tylko chłopakiem.- oboje usmiechneliśmy się.
-Wiedziałam- powiedziała- przyjaciele nie patrzą się na siebie takim wzrokiem jak wy dzisiaj.
-No tak, mamusia, przed nią nic nie ukryjesz- wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Do sali weszła Karolina:
-Dzień dobry, co tutaj tak wesoło?
-Jest dawca- wszyscy powiedzieliśmy chórem.
-Naprawdę? To świetnie.
Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Ja wyszedłem na chwile na korytarz przeczytać sms-a. Jego treść brzmiała:
Za 15 minut będę w szpitalu, do zobaczenia Wronka.
Po przeczytaniu sms-a ucieszyłem się, jednak po chwili namysłu doszedłem do wniosku że to wszystko może się źle skończyć.
Z punktu widzenia Kłosa
Stwierdziłem że muszę odwiedzić dziewczynę mojego przyjaciela w szpitalu i porozmawiać z nią, to bardzo ważne. Dlatego właśnie jestem w drodze do szpitala. Poinformowałem Andrzeja że przyjadę, ale jak zwykle nie odpisał.
Parę minut później.
Stałem przy recepcji i dzwoniłem do Wronki żeby mi powiedział na jakiej sali leży Natasza bo tu nie chcieli mi nic powiedzieć.
-No cześć stary, na której sali leży ta Twoja lady?
-Nie nabijaj się, błagam a i uważaj, możesz doznać szoku jak tu przyjdziesz haha. Od recepcji prosto i w lewo.
-Okey, juz idę.
Zastanowiło mnie co Andrzej miał na myśli mówiąc "możesz doznać szoku jak tu przyjdziesz".
———————————
Jest kolejny rozdział. Chyba totalnie mi nie wyszedł, takie jest moje zdanie, a jak wy uważacie? Komentujcie i do następnego :*
Z punktu widzenia Andrzeja
Oglądaliśmy z Nataszą Piratów z Karaibów - Na krańcu świata, okazało się że oboje uwielbiamy ten film. W ogóle w trakcie rozmowy wyszło że lubimy te same filmy, zespoły muzyczne. Pół dnia właściwie spędziliśmy właśnie na rozmowie o tym.
Nagle Nat powiedziała:
-Ej przecież chciałeś o czymś ze mną porozmawiać, prawda?
-No tak, masz rację. Posłuchaj, wiem że znamy się krótko, spotkaliśmy się dopiero kilka razy ale ja...nie ma minuty żebym o tobie nie myślał. Natasza ja... Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham Andrzej- zacząłem ją delikatnie całować, ona to odwzajemniła. Zaczęła rozpinać guziki przy mojej koszuli, ja zdjąłem z niej koszulkę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Tam wszystko samo się potoczyło. Było nam razem tak dobrze. Leżeliśmy teraz przytuleni, niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Ja musiałem wracać do Bełchatowa.
-Kocham Cię- wyszeptała mi do ucha gdy tak jeszcze leżeliśmy.
-Nataszko, zostaniesz moją dziewczyną?
-Oczywiście że tak Andrzejku.
-Kocham Cię- powiedziałem po czym pocałowałem ją w czoło.
Wstaliśmy, ja poszedłem się ubrać do salonu a Nat zajęła łazienkę. Była 22 usiadłem jeszcze na chwile żeby poczekać aż moja dziewczyna wyjdzie z łazienki. Po 10 minutach zacząłem zastanawiać sie czemu tak długo jej nie ma, przecież powiedziała że idzie się tylko ubrać.
-Natasza?- zacząłem pukać do drzwi łazienki, niestety nie odzywała się.- Natasza!- zacząłem krzyczeć, ale nadal odpowiadała mi głucha cisza. Postanowiłem wejść do środka, bałem sie że coś sie jej stało. Drzwi nie były zamknięte na klucz, więc wszedłem. Zobaczyłem że Natasza leży nieprzytomna na podłodze. Szybko do niej podszedłem, sprawdziłem czy oddycha i zadzwoniłem po pogotowie. Byłem w szoku, nie wiedziałem co mogło się stać, bardzo sie o nią bałem.
Pogotowie przyjchało po kilku minutach, zabrali Nat do szpitala. Ja wziąłem klucze od jej mieszkania, zamknąłem je i pojechałem swoim samochodem do tego szpitala.
-Dzień dobry, przywieźli tu przed chwilą moją dziewczynę, Nataszę Szczęsny. Mogłaby mi pani powiedzieć gdzie ona teraz jest?
-Już sprawdzam, sala nr 2, prosto i w lewo.
-Dziękuje bardzo.
Szybko pobiegłem tam, w sali był akurat lekarz więc stwierdziłem że poczekam na korytarzu. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Nagle z sali wyszedł lekarz:
-Panie doktorze co z moją dziewczyną?
-Na razie jeszcze nic nie wiemy. Pani Natasza będzie miała teraz tomografię, może wtedy coś się wyjaśni. Czekamy również na wyniki krwi.
-Rozumiem, mogę teraz do niej wejść?
-Tak, tylko na chwilę, pana dziewczyna zaraz będzie mieć badanie.
-Dobrze, dziękuje panie doktorze.
Podszedłem do jej łóżka, była przytomna a na jej twarzy można było zobaczyć strach. Złapałem ją za rękę, była zimna.
-Andrzej...
-Tak kochanie?
-Możesz zadzwonić do moich rodziców?
-Oczywiście, już dzwonie.
Wziąłem telefon Nataszy i wyszedłem na korytarz. Była 23.30 ale w końcu dziecko jest chyba najważniejsze dla każdego rodzica.
W słuchawce odezwał się głos kobiety:
-Dobry wieczór córeczko, dawno się do nas nie odzywałaś.-powiedziała mama Nataszy więc chyba jej nie obudziłem.
-Yyy dobry wieczór, ja jestem przyjacielem Nataszy.
-Ooo, a czemu pan dzwoni?
-Pani córka jest w szpitalu, zemdlała dzisiaj i prosiła żebym zadzwonił do pani.
-Boże, wiadomo już co było przyczyną?
-Niestety nie.
-My z mężem postaramy się jak najszybciej przyjechać.
-Dobrze, do widzenia.
W miedzy czasie zabrali Natasze na badania więc usiadłem na korytarzu i czekałem aż wróci. Rodzice Nat mieszkali w Skierniewicach dlatego trochę potrwa za nim tu przyjadą. Po 10 minutach przywieźli moją dziewczynę z powrotem, od razu do niej wszedłem. Po chwili przyszedł jednak lekarz:
-Niestety mam bardzo złe wiadomości.- serce chyba stanęło mi w tym momencie.- Ma pani białaczkę.- ta informacja bardzo nami wstrząsnęła.
-Ale to pewne?- zapytałem z nadzieją.
-Tak, badania krwi jednoznacznie to potwierdzają.
Z punktu widzenia Nataszy
Stałam w łazience przed lustrem, czułam że kręci mi się w głowie.
Obudziłam się w karetce, lekarze powiedzieli mi że zemdlałam i że zawożą mnie do szpitala teraz. Tam lekarze i pielęgniarki zaczęli wokół mnie biegać. Jeden mierzył ciśnienie, ktoś inny pobierał krew. Panował tam niesamowity chaos. Później odwieźli mnie na salę. Przyszedł lekarz zaczął zadawać pytania. Powiedział jakie badania mają zamiar mi zrobić. Szczerze to bałam się, nie wiedziałam co mogło się stać. Przecież nigdy nie miałam takich problemów. Gdy lekarz wyszedł, w sali pojawił się Andrzej, od razu podszedł i złapał mnie za rękę, nic nie mówił. Był chyba tak samo przestraszony jak ja. Poprosiłam go żeby zadzwonił do moich rodziców. Mnie w tym czasie zabrali na tomografię. Gdy wróciłam z badania Andrzej od razu do mnie przyszedł. Nie byliśmy jednak długo sami bo po chwili przyszedł lekarz.
-Niestety mam bardzo złe wieści, ma pani białaczkę.
Ta diagnoza zawaliła cały mój, do tej pory całkiem dobrze ułożony plan na życie. Andrzej pytał jeszcze o coś lekarza ale ja nie wiem o co, przed oczami przeleciało mi całe życie. Załamałam się.
-Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep.-powiedzial lekarz.-Jutro zaczniemy badania kwalifikujące do zabiegu.
Lekarz wyszedł, a my z Andrzejem patrzyliśmy się na siebie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Widziałam że on tez nie. Nagle zadzwonił jego telefon.
-Karol dzwoni, przepraszam ale muszę odebrać.
-Dobrze
Wyszedł na korytarz. Ja postanowiłam że zadzwonię do Karoliny, w końcu musi się dowiedzieć o tym że jestem w szpitalu.
-Halo- odezwała się.
-Cześć, przepraszam że Cie budzę ale musisz o czymś wiedzieć.
-Jezu co się stało?
-Jestem w szpitalu, ale to nie jest rozmowa na telefon. Mogłabyś jutro przyjechać?
-Ja przyjadę nawet teraz, już się ubieram.
-Nie, teraz to nie ma sensu i tak Cię nie wpuszczą o tej godzinie.
-No dobrze, jutro przyjadę z samego rana.
-Dobrze, dobranoc
-Dobranoc.
Andrzej już siedział przy mnie gdy skończyłam rozmawiać. Powiedziałam mu że Karolina jutro tutaj przyjdzie. On natomiast oświadczył że Karol jutro też tu będzie żeby zabrać go do Bełchatowa. Przecież będą grali tego dnia mecz, a Andrzej ma grać w pierwszym składzie. Problem polegał na tym że on był tak zdenerwowany że bał się sam jechać do Bełchatowa, a co dopiero grać ważny mecz. Dlatego właśnie Kłos musiał po niego przyjechać. Tak naprawdę nie miałam ochoty na jakiekolwiek odwiedziny, chciałam być sama z Andrzejem.
-Pamiętaj, nie ważne co się stanie, ja zawsze będę Cię kochać.- powiedziałam
-Ja ciebie też kochanie.
Mój chłopak położył głowę na łóżku i tak oboje zasnęliśmy.
—————————————
Jak widać akcja rozwinęła się juz na dobre. Jak myślicie czy Andrzej będzie mógł być dawcą? Czy w ogóle znajdzie się dawca? Komentujcie :*